Cóż.. jesień nigdy nie była moją ulubioną porą roku. Wiadomo, koniec lata, wakacji, czegoś co kojarzy mi się z beztroską, radością, ciepłem. Tymczasem jesień to deszcz, mgła, szybciej zapadający zmrok i.. spóźniające się pociągi. ;) W tym roku postanowiłam nieco inaczej podejść do sprawy. I - uwaga, uwaga - zaczęłam doceniać tę "smutną" porę roku. Barwy. Ostatnio oszalałam na punkcie wszelkich brązów, rudości, beżów.
P.S. Czy nie uważacie, że dużo rudych Pań ostatnio przemierza nasze ulice? Ja zauważyłam taką tendencję... ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz